Zamość jest tym czymś

 „O kamienicy nieznanego żołnierza, kamienicy puławskiej bądź kazimierzowskiej (nie do końca to ustalono) i – rzecz jasna – słów kilka o kamienicach ormiańskich. A w międzyczasie wiele danych o zamojskiej faunie, o tym dlaczego wieża Eiffla nie stanęła na Karolówce i, na zakończenie, bajka o… przeczytajcie sami. 

jak powstawł zamość

Zapraszam – część czwarta Pół Przewodnika Michała Kimaka „Zamość jest tym czymś„. Kamienica narożna z następnego kwartału w moim prywatnym nazewnictwie jest znana pod nazwą „kamienicy nieznanego żołnierza”. Otóż kiedyś miała attyki, nie miała zaś piętra. Posiadł ją niestety swego czasu Aszer Feldman i oprócz powyższych nieszczęsnych zmian dodał jej jeszcze balkony. Na całe szczęście balkony uległy kasacji (na początek nieźle). Ja jednak dla uczczenia pamięci właściciela nazywam ją, tak jak już powiedziałem. A nazywam ją tak, gdyż jako żołnierz, rzeczony Feldman był absolutnie nieznany.

Cały ten kwartał znany jest z tego, iż kiedy spojrzeć na niego z ratuszowych schodów jest po lewej. Żaden inny kwartał kamienic po lewej stronie się nie znajduje. Ha. Czyż to nie zaskakujące? Ale żeby przegonić wycieczkę dalej muszę zająć ja jakąś anegdotą. Najlepiej, żeby jakoś związana była z miejscem przejścia , a więc…

Wchodzi koń , biedronka i stempel pocztowy do baru.

Nie, rzeczywiście z tym miejscem toto się nijak nie za bardzo kojarzy. Na całe szczęście dotarliśmy do następnego prostokąta zaczynającego się od budynku z apteką rektorską.

No to tu się wreszcie mogę popisać wiedzą. Gdyby kogoś na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu, ba, być może nawet kilkunastu lat bolała głowa to tutaj można było zawsze kupić takie specjalne pastylki, po których głowa nie boli. Miejska legenda mówi, że podobno w czasach głębokiego PRL-u bywały dni, kiedy pojawiał się w tutejszej aptece papier toaletowy, a na przełomie lat 80-tych i 90-tych można było tu podobno dostać pyzy w proszku.Ale kto by w takie głupoty wierzył. He, he (proszę w tym miejscu zaśmiać się szyderczo). 

W tym kwartale mamy jeszcze na końcu kamienicę puławską czy tam kazimierzowską (cholera nie pamiętam). Wbił się w nią i próbował schronić przed deszczem jeden facet, niestety jak to zwykle w architekturze nie do końca mu się udało. Dzięki temu budynek otrzymał adekwatną nazwę. Na fotografii z 19…. itd., itp. etc. rtg (chyba przegiąłem z tym ostatnim, ale wiecie o co chodzi). 

Następny kwartalik jest pełen nieznanych, acz wielce interesujących tajemniczek. Nie wiem czy Państwo wiedzą (he, he wiem, że nie macie pojęcia, ale takie krygowanie jest w pytę), ale w jednym z tych tajemniczych budynków wczesne dzieciństwo spędził człowiek znany ze stworzenia takich dzieł jak „Półprzewodnik …” czy innych (na razie to mój pod tym pseudonimem debiut więc w przypadku dobrej sprzedaży się coś jeszcze dopisze kiedyś). 

Jest to najchętniej oglądany, choć muszę przyznać nie całkiem uświadomiony w oglądaniu fragment placu. No przynajmniej jeżeli chodzi o schodzenie w lewo z ratuszowych schodów. Każdy, nawet …………..….( tu wpisz nazwisko nielubianej, lub też całkowicie na odwrót postaci historycznej) czy inny jak złaził na dół w lewo, to najsampierw, tzn. najpierw, znaczy się najsamprzód spojrzał na ten ciąg kamienic. To tego kogoś na ogół natchynało (nowe słowa nie są nam w Zamościu niczym obcym jak widać). Jest jeszcze inna wersja dlaczegóż to te osoby spoglądały na ogół z góry schodów , na rzeczony kwartał. Otóż spoglądanie na tenże w trakcie podróży po stopniach w dół mogło wiązać się z nieprzestrzeganiem zaleceń BHP i spadywaniem po tychże bolesnym. 

Kamienice ormiańske.
 

Dosyć biegania, zanim więc przejdziemy do bloków ormiańskich, które to mają różne takie frędzelki i inne kotyliony porobione na zewnątrz i w środku, to pora na garść faktów historycznych, ba nawet można powiedzieć kiść takich faktów, albo i nawet grono lub być może nawet trochę. Do chwili obecnej mogli się Państwo dowiedzieć, iż Zamość jako niedoszła stolica Wielkopolski lub Kaszub miał na swojej curriculi szczęście do spotykania różnych dziwnych indywiduów. 

Do tych pór miasto moje jako tako doskonale sobie radziło z pozbywaniem się unych (tych indywiduów) różnymi, na ogół nie pozaprawnymi metodami. Na przykład delegacje z okolic Gdańska czy Poznania , które zwracały się do władz miasta o pozwolenie na uczynienie z Zamościa stolicy swoich regionów, tak sprytnie prowadzono po miejskich archiwach, aż natykano się na mapy, z których wynikało, iż Zamość nie leży w okolicy ich okolic. 

Albo dajmy na to taki Eiffel , chciał taką paskudną metalową poczwarę gdzieś zdaje się na Karolówce postawić i trudno go było odpędzić aż tu nagle myśl jasna przeszyła radnych i zwrócono do obłastnego konsierwatiora zabitkow (nazwa ta w formie spolszczonej przetrwała do dziś) żeby temu Eifflu zabronił rzeczonej wieży stawiać, gdyż może ona uniemożliwić obserwację starego miasta od strony Wielączy. Ale ja teraz nie o takich ciekawostkach. 

Teraz nastąpi fragment o faunie i florze tutejszej szczególnej. Na początek jeszcze jeden dowód na to, że Zamość i wszystko (no prawie wszystko, no część, no pewne ….. e tam) co z niego pochodzi potrafi w świecie i okolicach dojść do najwyższych zaszczytów. Otóż największa i jak do tej pory ostatnia końska bitwa rozegrała się niedaleko pod Komarowem. Nasze konie wygrały gdyż, być może nie w pełni świadomie, ale broniły gniazda swojej cywilizacji. Przecież nie gdzie indziej a w tutejszych kaczych dołach karmił się ojciec (w wieku kiedy konie mogą zajmować się tym co naprawdę lubią, czyli dojrzałym wyjechał do Hiszpanii w celach matrymonialnych) ojciec samego Incitatusa. Cesarz tak ze względu na osobisty urok jak i pochodzenie postanowił mu nadać godność senatorską ba przecież, cały senat przyjął taki awans z radością. Dopiero późniejsze intrygi zawistników, no i oczywiście tryb życia (stracił majątek prawdopodobnie na hazardowej grze w klasy) pozbawiły go tytułu. Historia pamięta go przecież jako jednego z niewielu senatorów tamtego okresu. 

Rozynant dajmy na to został zakupiony ze względu na swoją nienaturalną szczupłość, a to po prostu przecież tęsknota za domem przy Peowiaków, lub jak mówią niektórzy historycy przy Królowej Jadwigi zaraz za sądem, bo tam się ponoć karmił.

cdn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *