Archiwum miesiąca: luty 2024

Międzynarodowy Dzień Przewodnika Turystycznego – Zamość

Dziś Święto Przewodnika. Z tej okazji serdeczne życzenia dla wszystkich koleżanek i kolegów przewodników. Zdrowia i siły a także wytrwałości i cierpliwości w pracy oraz wielu wspaniałych przygód dla tych którzy prowadzą grupy jak i dla uczestników wycieczek, rajdów i eskapad.

Przedstawię zatem kilka sytuacji z wypraw, które miały miejsce w czasie ostatnich tygodni. Grupa żołnierzy przybyła z wycieczką do grodu hetmańskiego . W ramach swych codziennych obowiązków pełnią wartę na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Posłuchałem jak wygląda ich praca niezależnie od tego czy pada deszcz, święci słońce, sypie śnieg czy hula wiatr. Zawsze wystawiona jest warta, która na określonym odcinku strzeże pasa granicznego. Tylko podczas największej zawieruchy strażnicy mogą skryć się na krótko w niewielkiej budce. Po ciężkiej pracy należy się odpoczynek i przyjechali dzielni żołnierze na wycieczkę i zwiedzanie Zamościa. Ruszyliśmy uliczkami i zaułkami hetmańskiego grodu, wstąpiliśmy do katedry, muzeum, weszliśmy na mury i bastiony. Opowiadanie o dawnych walkach, o hetmanie Zwycięzcy Janie zrobiło wrażenie na obrońcach granic. A potem dobry obiad, kawa czy herbata na Rynku, chwila wytchnienia od codziennych obowiązków.

Innym razem wybrała się grupa młodych ludzi z Lublina bardzo ciekawa roztoczańskich lasów, zainteresowana wędrówką szlakami Roztocza. Najpierw odwiedziliśmy cmentarze Partyzantów w Błódku i na Czartowym Polu, przy okazji podziwialiśmy także ruiny starej papierni. Następnie nasz rajd w leśnych odstępach poprowadził śladami Żołnierzy Armii Krajowej. Przeprawa nie była łatwa, przedzieraliśmy się doliną na wysokie wzniesienie. To nic, że ostatni etap trzeba było się wspinać na czworaka. Ważne, że osiągnęliśmy cel naszej wyprawy, weszliśmy do ziemianki z czasów II wojny. Mogliśmy na własne oczy ujrzeć Jakże zakamuflowane miejsce, gdzie przed laty ukrywał się porucznik Podkowa wraz z podwładnymi. Doświadczyliśmy w jakich warunkach żyli, gdzie uczyli się strzelać, opatrywać rannych, na co dzień żyć.

Inne zdarzenie miało miejsce podczas zimowej wycieczki po Zamościu. Na wystawie zorganizowanej w ratuszu przez Zamojskie Towarzystwo Fotograficzne z zainteresowaniem podziwialiśmy prezentowane zdjęcia. Zatrzymaliśmy się przed fotografią ukazującą grupę ludzi w Tatrach. Wysportowany, silny człowiek wnosi na własnych plecach niepełnosprawnego młodzieńca.

– O mój brat ! – zawołała uczestniczka naszej grupy. Szwagier ! – dodał jej mąż. I Następnie opowieści nie było końca. Dzielni ludzie, którzy zajmują się pomocą osobom niepełnosprawnym, mają wielkie serca, sporo siły i wytrzymałości, służą pomocą słabszym, nazywani są Szerpami Nadziei. Najczęściej są to harcerze, ludzie gór, wielu pasjonatów, ale również osoby, które na co dzień pracują z osobami z różnymi niepełnosprawnościami. Mogliśmy tez posłuchać opowieści Siostry Szerpa Nadziei jak pięciu dzielnych ludzi wnosiło chłopaka na Rysy. W czasie wyprawy na najwyższy szczyt Polski jeden z pięciu wolontariuszy nie miał już siły dalej iść, pomagać we wnoszeniu. Cóż było robić ? Wyruszyli dalej we czterech i zdobyli najwyższy wierzchołek w polskich górach. Co za satysfakcja, jak wielka radość dla Wszystkich i dla tych którzy wnosili i dla chłopaka, który sam nie miałby szans wejść na szczyt.

Zimowy rajd śladami „Wira” i „Podkowy”

W czasie drugiej wojny światowej, na Zamojszczyźnie prężnie rozwinął się ruch oporu. Najsilniejszą organizacją zbrojną była Armia Krajowa, która dzielnie broniła miejscowej ludności przed okupantem. Do najbardziej znanych i odważnych Partyzantów z pewnością możemy zaliczyć porucznika Konrada Bartoszewskiego „Wir” oraz Tadeusza Kuncewicza „Kmicic”, „Podkowa”. Konrad Bartoszewski to legendarny dowódca AK w rejonie Józefowa. Do jego słynnych akcji z początków wojny należy wysadzenie w grudniu 1942 r. linii kolejowej, na długości 50 metrów w okolicy stacji Krasnobród. Natomiast porucznik Kuncewicz w tym czasie wysadził most i wieżę ciśnień w miejscowości Ruskie Piaski. Działania te spowodowały 5 dniowe utrudnienia w kursowaniu niemieckich pociągów z bronią przeznaczoną na front wschodni. Obaj dowódcy AK wraz z żołnierzami często byli zmuszeni do ukrywania się przed niemcami w lasach odstępach Roztocza. W ostatnim czasie zostały zrekonstruowane dwa obiekty partyzanckie z czasów wojny: ziemianka „Wira” w okolicy Aleksandrowa oraz bunkier „Podkowy” koło Kawęczynka. Pod sam koniec stycznia 2024 wraz z młodzieżą z Lublina zorganizowaliśmy wyprawę śladami „Wira” i „Podkowy”. Po długiej i wyczerpującej trasie wiodącej leśnymi duktami, pośród topniejącego śniegu dotarliśmy do ziemianki, gdzie w czasie wojny ukrywał się porucznik Konrad Bartoszewski wraz z kolegami z leśnego oddziału.

W dalekich odstępach Puszczy Solskiej ukrywano również broń, organizowano szkolenia i ćwiczenia młodych żołnierzy. „Wir” to legenda zamojskiego podziemia, wielce zasłużony dla lokalnej społeczności. Gdy dnia 25 lutego 1943 roku przebywał w swym domu w Józefowie został zaskoczony, otoczony i aresztowany przez okupantów. Podporucznik Czesław Mużacz pseudonim „Selim” wraz z grupą AK-owcow z miejscowego posterunku żandarmerii zbrojnie odbił aresztowanych kilka godzin wcześniej Konrada Bartoszewskiego i jego zastępcę Hieronima Miąca, pseudonim „Korsarz”. Niestety Niemcy srogo zemścili się za tę i inne zbrojne akcję podziemia w Puszczy Solskiej. Następnego dnia przybyły do miasta oddział egzekucji karnej zebrał mieszkańców Józefowa na rynku, a przed szereg wyprowadzono rodziców i 18 – letnią siostrę „Wira”. Do dziś krążą opowieści, że Bartoszewski obserwował przez lornetkę z pobliskiego kamieniołomu co dzieje się na rynku i ledwie zdołał powstrzymać swych żołnierzy, którzy chcieli ruszyć z odsieczą. Dowódca wiedział, że nie mają szans z o wiele silniejszym przeciwnikiem a taka akcja przyniosłaby wiele niepotrzebnych ofiar. Tymczasem w Józefowie Niemcy z zimną krwią zabili jego rodziców i siostrę na oczach mieszkańców miasteczka. Bartoszewski bardzo niechętnie opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Miał głęboką traumę po rozstrzelaniu rodziców i siostry. Te tragiczne wspomnienia towarzyszyły mu przez całe życie Oto wspomnienia syna Konrada Bartoszewskiego Piotra: ” Pamiętam zdarzenie, gdy byliśmy w Górecku Kościelnym i tamtejszy ksiądz zapytał ojca o walki partyzantów. Ponieważ tata był polonistą, ale też łacinnikiem, zaczął odpowiadać po łacinie. Cały czas próbował chronić mnie, młodego chłopaka, przed okrucieństwami wojny „

Pod Osuchami 25 czerwca 1944 roku, największym boju partyzanckim na ziemiach polskich. Niemieckie oddziały otoczyły w lasach ponad tysiąc partyzantów. Części z nich, pod dowództwem „Wira”, udało się wyrwać z kotła. Po rozgromieniu partyzantów Niemcy zniszczyli ich leśne obozy.

Następnie wraz z młodzieżą wyruszyliśmy na kolejną wyprawę, tym razem celem był bunkier Podkowy. Trasa ta ciągnie się malowniczymi wąwozami oraz pnie wysoko w górę. Nie było łatwo, tym bardziej, że wędrówki nie ułatwiał wciąż jeszcze leżący śnieg. Ostatnie metry to bardzo stroma góra, którą w najtrudniejszym, bardzo śliskim odcinku można było pokonać jedynie …na czworaka, a słabszych trzeba było wciągać za ręce. Wreszcie po dłuższym czasie wędrówki dotarliśmy do bunkra znajdującego się na szczycie wzniesienia.

Jednym z ważniejszych dni z żołnierskich zmagań porucznika Tadeusza Kuncewicza był 26 lipca 1944 r. Tego dnia „Podkowa” wraz ze swoimi chłopcami z lasu wkroczyli do opuszczonego już przez Niemców Szczebrzeszyna. Dowódca wjeżdżał do miasta konno a jako jeden z pierwszych do Podkowy podszedł dr Zygmunt Klukowski, znany lekarz i działacz z lat okupacji. Oto fragment Dziennika doktora, 26 lipca : „Któraś z sióstr krzyknęła „nasi chłopcy idą!”. Rzuciłem wszystko i wybiegłem na ulicę przed szpital. Od strony Błonia w dwuszeregu szło dwudziestu kilku uzbrojonych młodych chłopaków w  mundurach z czerwonymi szalikami na szyjach, z biało-czerwonymi opaskami na lewym ramieniu. Ludzi ogarnął szał. Krzyczeli, płakali, rzucali kwiaty…
Pośpieszyłem na rynek. Tu przed ratuszem, od strony jak się wchodziło do żandarmerii uwijał się na koniu „Podkowa”, również w mundurze i z biało-czerwoną opaską, obwieszony kwiatami. Obok niego adiutant „Korczak”. Uściskałem „Podkowę”, z  największym trudem opanowując wzruszenie.”

{. Na ratuszu zawieszono biało-czerwoną chorągiew. Natychmiast kazałem zrobić to samo i  w  szpitalu mając zachowaną chorągiew przedwojenną. Po chwili „Podkowa” zjawił się w szpitalu zamierzając w naszej
kancelarii założyć swą tymczasową kwaterę”}

Stanisław Bizior „Eam” na rozkaz porucznika Kuncewicza zatknął biało-czerwoną flagę na ratuszowej wieży. Podporucznik „Eam”, który po wojnie dzielnie walczyli także z NKWD, Służbą Bezpieczeństwa czy MO został skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci. Bierut nie skorzystał z prawa łaski i wyrok wykonano. Doczesne szczątki „Eama” odnalezione zostały przez IPN dopiero w r 2017 na cmentarzu w Lublinie, odbył się pogrzeb a jego ciało spoczęło w kryptach Bazyliki św. Antoniego w Radecznicy. Z Podkową wiąże się jeszcze inna niezwykła historią, lecz o tym innym razem.