W dniach 31.05.2013r do 02.06.2013 Pod Zamościem pojawią się Kozacy i podejmą próbę zdobycia Hetmańskiej Twierdzy, jak ta akcja się zakończy? Najlepiej przekonać się osobiście za kilka dni pod murami miasta .
Henryk Sienkiewicz
„Ogniem i Mieczem Rozdział XIV”
„Na koniec zabrzmiało Te Deum laudamus w warszawskiej katedrze i pan siadł na
majestacie”, huczały działa, biły dzwony – i otucha poczęła wstępować we
wszystkie serca. Przecie minął już czas bezkrólewia, czas zawichrzeń i
niepokojów, tym straszniejszy dla Rzeczypospolitej, iż przypadł w chwilach
powszechnej klęski. Ci, co drżeli na myśl grożących niebezpieczeństw, teraz, gdy
elekcja odbyła się nad podziw zgodnie, odetchnęli głęboko. Wielom zdawało się,
iż bezprzykładna wojna domowa minęła już raz na zawsze i że nowo obranemu panu
pozostaje tylko sąd nad winnymi. Jakoż nadzieję tę podtrzymywało i zachowanie
się samego Chmielnickiego. Kozacy pod Zamościem, szturmując zaciekle do zamku,
głośno jednak oświadczali się za Janem Kazimierzem. Chmielnicki słał przez
księdza Huncla Mokrskiego listy pełne poddańczej wierności, a przez innych
posłańców pokorne prośby o łaskę dla siebie i wojska zaporoskiego. Wiedziano
też, że król, zgodnie z polityką kanclerza Ossolińskiego, pragnie znaczne
Kozakom poczynić ustępstwa. Jak niegdyś przed piławiecką klęską wojna, tak teraz
pokój był na wszystkich ustach. Spodziewano się, że po tylu klęskach
Rzeczpospolita odetchnie i pod nowym panowaniem ze wszystkich ran się wygoi.
Nareszcie wyjechał Śmiarowski z listem królewskim do Chmielnickiego i
wkrótce rozeszła się wieść radosna, że Kozacy ustępują spod Zamościa, ustępują
aż na Ukrainę, gdzie spokojnie czekać będą rozkazów królewskich i komisji, która
rozpatrzeniem ich krzywd ma się zająć. Zdawało się, że po burzy tęcza
siedmiobarwna zawisła nad krajem, zwiastująca ciszę i pogodę. Nie brakło
wprawdzie niepomyślnych wróżb i przepowiedni, ale wobec pomyślnej rzeczywistości
nie przywiązywano do nich wagi. Król pojechał do Częstochowy, by naprzód
opiekunce boskiej za wybór podziękować i pod opiekę dalszą się oddać, a
następnie do Krakowa na koronację. Za nim pociągnęli dygnitarze, Warszawa
opustoszała, zostali w niej tylko exules z Rusi, którzy do swych zrujnowanych
fortun wracać jeszcze nie śmieli lub też nie mieli po co (…)”