Jan Zamoyski urodzony w Skokówce

Jan Sariusz Zamoyski urodzil się 19 marca 1542 roku – dziś przeddzień 482 rocznicy ! Przyszedl na świat drewnianym zameczku, wybudowanym w 1517 roku przez jego dziadka Feliksa w Skokówce. Do dzisiaj trwają spory o miejsce położenia tego zamku. Według koncepcji prof. Wiktora Zina stał on w miejscu, gdzie obecnie stoi pałac, ufundowany przez wielkiego hetmana, inni specjaliści skłaniają się do lokalizacji właśnie  w okolicy wsi Żdanów.

W 2008 roku archelogowie z Muzeum Zamojskiego odkryli fundamenty z kamienia, które mogły być pozostałością starego zameczku. Fundamenty dworu odnaleziono w pobliżu drogi ze Żdanowa do Mokrego w odległości około 3 kilometrów na południowy zachód od Zamościa, na dawnym terenie niezachowanego browaru Ordynacji Zamoyskiej z XVIII wieku . Wlasnie tutaj przeplywa rzeka Topornica zwana dawniej Wieprzcem.

Warto zauważyć, że Wieprzec plynie takze dziś – jest to prawy doplyw Topornicy, struga o długości 8 km.

Wiecej o Janie Zamoyskim i o jego mieście podczas zwiedzania Zamościa z przewodnikiem

Zdjęcia przedstawiają to miejsce dziś, gdy na chwile powróciła zima.

Zwiedzanie Akademii Zamojskiej z przewodnikiem

Zapraszamy na zwiedzanie starego gmachu Akademii Zamojskiej z przewodnikiem.


15 marca 1595 roku – dziś rocznica – dzięki staraniom i fundacji hetmana Jana Zamoyskiego miało miejsce uroczyste otwarcie Akademii Zamojskiej – trzeciej po Uniwersytecie Jagiellońskim i Wileńskim – wyższej uczelni w Polsce. Dla upamiętnienia tego wydarzenia Zamoyski wydał także specjalny dokument : „Odezwę do Polaków”, w której zawarł ideowy program uczelni. Na pierwszy rok nauki przyjmowano chłopców w wieku lat siedmiu. Początkowo dzieci pochodziły przeważnie z rodzin szlacheckich, później ta reguła uległa zmianie i przyjmowano do nauki także zdolnych chłopców pochodzenia mieszczańskiego a nawet chłopskiego. Plan kształcenia przewidywał naukę na stopniu niższym 5 – letnim. Na pierwszym roku scholar uczył się pisać i czytać w języku polskim, nauczano również religii. Wśród studentów Akademii znajdziemy wielu przedstawicieli rodziny Zamoyskich a także innych znamienitych rodów. W Akademii pobierał naukę ojciec zwycięzcy spod Wiednia – Jakub Sobieski, a także syn zdobywcy Moskwy – Jan Żółkiewski. Akademia to „ukochane dziecko:” hetmana Jana Zamoyskiego, który bardzo o nią dbał, niekiedy osobiście prowadził wykłady, jeśli znalazł czas egzaminował, z pola bitew wysyłał listy do profesorów uczelni a nawet dobierał właściwe czcionki w drukarni.

W latach 2019 – 2024 prowadzono prace renowacyjne w gmachu Akademii Zamojskiej, obecnie stara uczelnia prezentuje się wspaniale. Wiecej podczas zwiedzania Zamościa – zapraszamy.

Od 2019 roku prowadzono renowacje starego budynku Akademii. Na parter oraz piersze pietro powróciło- z czasowego pobytu w pałacu – I Liceum Ogólnokształcące im Jana Zamoyskiego. Zrekonstruowany także został dach mansardowy, przywrócono jego stan z XVIII wieku. Właśnie na drugim piętrze, czyli pod dachem mansardowym swoje miejsce znalazla Zamojska Akademia Kultury w tym m.in. Mediateka, BWA, Orkiestra Symfoniczna im Karola Namysłowskiego, czy Zamojski Dom Kultury. Jest to bardzo interesujaca oferta kulturalna skierowana do mieszkancow i turystów Rewitalizacja historycznego obiektu Akademii Zamojskiej trwała prawie 4 lata i kosztowała ponad 50 mln zł.. Podczas zwiedzania zobaczymy muzeum dawnej Akademii, poznamy drukarnie sprzed wieków, bibliotekę, odwiedzamy takze Zamojską Akademię Kultury. Już można zapisywać się na zwiedzanie z przewodnikiem samej Akademii alba też ten stary Uniwersytet odwiedzimy przy okazji dłuższej wycieczki i zwiedzania całego Zamościa – telefon 509 338 939

Kamienica pod św Kazimierzem

„W dzien św. Kazimierza zima do morza zmierza”
Kamienica pod św Kazimierzem, położona przy wschodniej pierzei Rynku Wielkiego, orientowana. Zbudowana w XVII wieku, jej właścicielem byl wówczas Grek Omelian Murat. Nazwę otrzymała od barokowej, kutej w kamieniu płaskorzeźby, umieszczonej we wnęce konchowej – na fasadzie I piętra. Rzeźba ufunowana pod koniec XVII wieku przez ówczesnego właściciela, burmistrza Zamościa Kazimierza Lubeckiego. Początkowo posiadała attyki – widzimy je na załączonym obrazie Jana Pawła Lelewela z 1825 roku – ale zostały zlikidowane w wieku XIX, gdy dobudowano druge pietro.
Możemy tam także podziwiać barokowy portal. Zachowany zostal pierwotny układ wnętrz z sienią pośrodku.
Od polowy lat siedemdziesiątych XX wieku do 2014 r. kamienica była siedzibą Biblioteki Pedagogicznej. W podziemiach od czterech lat mieści się restaracja „Piwnica pod św Kazimierzem”.

Kamienica pieknie prezentuje się w swietle zachodzacego słońca zapraszam na wycieczki po Zamościu tel 509 338 93

Św Kazimierz to Patron młodzieży a także Litwy, syn Kazimierza Jagiellończyka, wnuk Władysława Jagiełły. Urodził się w roku 1458, odznaczał się szczególną czystością ducha i miłosierdziem względem ubogich. Przy boku ojca brał czynny udział w życiu politycznym.

Edukacją królewskich synów zajął się Jan Długosz. Kazimierz wyróżniał się wrażliwością moralną i zdolnościami oratorskimi, które doceniali zagraniczni dyplomaci, witani przez królewicza mowami wygłaszanymi po łacinie. Jan Długosz o swoim uczniu napisał: „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”. Dlatego na wieść o tym, że miał objąć tron węgierski, zanotował w swojej Kronice, iż „raczej powinno się go zachować dla ojczystej ziemi, niż oddawać obcym”.

Kazimierz nie lubił hałaśliwych zabaw rycerskich, nie pociągały go polowania, królewskie uczty. Ludzie z jego otoczenia podkreślali jego zalety intelektualne i moralne. Miał talent jednania skłóconych ludzi. Chętnie przebywał wśród ubogich, rozdając jałmużnę ze swoich dochodów. Pisano też, że sypiał na twardej ziemi, nosił włosienicę i skromną odzież, często pościł i długie godziny spędzał na modlitwie. Złożył też ślub bezżeństwa. Czasem, gdy panowała już wieczorna cisza i wszyscy korzystali z odpoczynku, on klęczał na progu świątyni, przed zamkniętymi drzwiami. Od dzieciństwa żywił gorące nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Przy boku ojca brał między innymi udział w spotkaniach z wielkim mistrzem krzyżackim w Malborku oraz w obradach sejmowych w Piotrkowie i Brześciu Litewskim. W latach 1481-1483 w zastępstwie króla sprawował rządy w Koronie jako namiestnik (Secundogenitus Regis Poloniae) rezydując w Radomiu. W tym czasie jego ojciec przebywał w Wilnie, uspokajając buntownicze nastroje litewskich panów. W końcu wezwał syna do siebie. Chodziło o ratowanie zdrowia następcy tronu – Kazimierz cierpiał na „chorobę piersiową”. Dzisiaj wiemy, że była to gruźlica. W Wilnie rzeczywiście nastąpiła poprawa, tak że Boże Narodzenie 1483 r. królewicz mógł świętować z rodzicami w Grodnie. Wtedy to najbliżsi nalegali, by złamał ślub celibatu lub poprosił Kościół o dyspensę, mniemając, iż to przyczyni się do poprawy jego zdrowia. Królewicz jednak odrzucił rady rodziny i lekarzy. W styczniu 1484 r. król wyruszył w sprawach państwowych do Lublina, wkrótce jednak nadeszła wiadomość o nagłym pogorszeniu się zdrowia syna, więc pilnie wrócił, zastając królewicza jeszcze przy życiu.

Dokladnie 540 lat temu, w niedzielę, 4 marca 1484 r., w Grodnie zmarł Kazimierz Jagiellończyk. Miał tylko 26 lat. Ciało przewieziono do Wilna i złożono w katedrze. Kronikarz ruski zaraz po pogrzebie Kazimierza napisał: „Jehoże za swiatoho majut Lachy”. I rzeczywiście, do grobu przybywali szlachta i chłopi, by wypraszać łaski. Składali dziękczynne wota ze złota i srebra, a najbiedniejsi z wosku. Wstawiennictwu Kazimierza polecano opiekę nad państwem i zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi.

W 1518 r., po zwycięstwie wojsk polsko-litewskich nad wojskami moskiewskimi pod Połockiem, uznano, że stało się to za przyczyną zmarłego królewicza. Jego rodzony brat, król Zygmunt I Stary, wysłał więc do Rzymu prośbę o kanonizację Kazimierza. Papież przysłał swojego legata, by na miejscu zbadał autentyczność dokumentów i relacji świadków potwierdzających heroiczność cnót królewicza, a także potwierdził występowanie jego kultu. Ów wysłannik napisał pierwszy oficjalny żywot królewicza. Kanonizacja odbyła się w 1522 r., ale wysłany na uroczystości bp Erazm Ciołek zmarł w drodze powrotnej i bulla kanonizacyjna zaginęła. Dopiero w 1602 r. papież Klemens VIII wydał nową bullę, i dwa lata później w katedrze wileńskiej odbyły się uroczystości kanonizacyjne. Kiedy nieco wcześniej otwarto grobowiec królewicza, znaleziono – według przekazów świadków – nienaruszone ciało świętego wraz z pergaminem, na którym wypisany był ulubiony hymn ku czci Najświętszej Maryi Panny.

Kiedy w 1602 r. z okazji kanonizacji otwarto grób Kazimierza, jego ciało znaleziono nienaruszone mimo bardzo dużej wilgotności grobowca. Przy głowie Kazimierza zachował się tekst hymnu ku czci Maryi „Omni die dic Mariæ” („Dnia każdego sław Maryję”), którego autorstwo przypisuje się św. Bernardowi.

Uroczystości kanonizacyjne odbyły się w 1604 r. w katedrze wileńskiej. Dwukrotnie stamtąd były wywożone w obawie przed nieprzyjacielem: w 1659 r., wróciły do kaplicy po ośmiu latach i po raz kolejny przed wkroczeniem wojsk Karola XII na Litwę w 1702 r., zostały przewiezione w tajemnicy na Jasną Górę. Powróciły rok później. Sowieci w 1953 r. przekształcili katedrę najpierw w magazyn, wysadzając figury św. Stanisława i św. Kazimierza ze szczytu fasady, a później w salę koncertową i galerię obrazów. Srebrny sarkofag z relikwiami św. Kazimierza przeniesiono do kościoła p.w. św. Piotra i Pawła na Anatokolu. Nabożeństwa w katedrze zaczęto ponownie odprawiać w 1985 r., choć dopiero w 1989 r. została rekonsekrowana i odnowiona. Św. Kazimierz do katedralnej kaplicy powrócił dopiero w 1991 r. Relikwie są po dziś dzień przechowywane w kaplicy pod jego wezwaniem w bazylice archikatedralnej św. Stanisława i św. Władysława w Wilnie.

Najbardziej znana studnia w Zamościu znajdowała się na Rynku Wielkim, przy kamienicy św. Kazimierza. Powstała pod koniec XVIII wieku, w czasach gdy rzady sprawował IX Ordynat Jan Jakub Zamoyskiem. Studnia posiadała obudowę w stylu rokoko. Na zdjęciu, u góry widzimy Rynek przed dwoma wiekami. Po prawej stronie obrazu znajdowało się miejsce spotkań Zamościan – a zatem przy studni. Osoby, które nosiły wodę ze studni, za pomocą koromysła czyli nosidła na wodę. Koromysla takie możemy jeszcze spotkać na zamojskiej wsi, choć wody sie w nich już raczej nie nosi. Przy studni pod sw Kazimierzem spotykali się Zamościanie, rozmawiali i popijali zdrową, czystą wodę.

„Jak w Kazimierza pochmurno, o jarzynę nietrudno”
„Na Kazimierza dzień się z nocą przymierza”

Centralne Pokazy Lotnicze 29 czerwca 2024 r – Zamość !

Centralne Pokazy Lotnicze 29 czerwca 2024 r. w Zamościu ! To będzie wielka atrakcja dla wszystkich fanów lotnictwa. Gospodarzem imprezy będzie Aeroklub Ziemi Zamojskiej.

Po sukcesie show w podrzeszowskiej Jasionce zapraszamy na pokazy do Zamościa. W tym roku okazja jest szczególna – obchody 105-lecia Aeroklubu Polskiego. Pokazy odbędą się w sobotę 29 czerwca 2024 r. na lotnisku Zamość-Mokre.

Na uczestników wydarzenia czekają między innymi:

  • samoloty odrzutowe,
  • akrobaci,
  • zespoły akrobacyjne,
  • myśliwce,
  • pokazy nocne.

Wydarzenie poprzedzą Mistrzostwa Polski w Akrobacji Szybowcowej, które odbędą się w dniach 24 – 29 czerwca.

Już teraz zapraszamy wszystkich pasjonatów awiacji do zarezerwowania w swoich kalendarzach ostatniej soboty czerwca, aby przybyć na podniebne show do Zamościa.

Organizatorzy zachęcają do śledzenia strony Centralne Pokazy Lotnicze, na której będą pojawiać się najnowsze informacje o atrakcjach. Zapraszam takze na zwiedzanie Zamościa z przewodnikiem – meil : przewodnikzamosc@gmail.com

Aeroklub Ziemi Zamojskiej zarządza lotniskiem, posiada nowoczesny hangar oraz zaplecze administracyjno-techniczne. Oferta Aeroklubu jest różnorodna, stanowi ciekawą alternatywę dla tradycyjnej turystyki. Aeroklub oferuje loty turystyczne nad Zamościem i Roztoczem. – także z przewodnikiem tel 509 338 939 szkolenia szybowcowe, samolotowe i spadochronowe. Aeroklub organizuje też imprezy plenerowe, którym towarzyszą m.in. pokazy samolotowe, szybowcowe, skoki spadochronowe, wystawy szybowców, samolotów oraz modeli lotniczych. Telefon do Areoklubu – 84 616 92 59

Międzynarodowy Dzień Przewodnika Turystycznego – Zamość

Dziś Święto Przewodnika. Z tej okazji serdeczne życzenia dla wszystkich koleżanek i kolegów przewodników. Zdrowia i siły a także wytrwałości i cierpliwości w pracy oraz wielu wspaniałych przygód dla tych którzy prowadzą grupy jak i dla uczestników wycieczek, rajdów i eskapad.

Przedstawię zatem kilka sytuacji z wypraw, które miały miejsce w czasie ostatnich tygodni. Grupa żołnierzy przybyła z wycieczką do grodu hetmańskiego . W ramach swych codziennych obowiązków pełnią wartę na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Posłuchałem jak wygląda ich praca niezależnie od tego czy pada deszcz, święci słońce, sypie śnieg czy hula wiatr. Zawsze wystawiona jest warta, która na określonym odcinku strzeże pasa granicznego. Tylko podczas największej zawieruchy strażnicy mogą skryć się na krótko w niewielkiej budce. Po ciężkiej pracy należy się odpoczynek i przyjechali dzielni żołnierze na wycieczkę i zwiedzanie Zamościa. Ruszyliśmy uliczkami i zaułkami hetmańskiego grodu, wstąpiliśmy do katedry, muzeum, weszliśmy na mury i bastiony. Opowiadanie o dawnych walkach, o hetmanie Zwycięzcy Janie zrobiło wrażenie na obrońcach granic. A potem dobry obiad, kawa czy herbata na Rynku, chwila wytchnienia od codziennych obowiązków.

Innym razem wybrała się grupa młodych ludzi z Lublina bardzo ciekawa roztoczańskich lasów, zainteresowana wędrówką szlakami Roztocza. Najpierw odwiedziliśmy cmentarze Partyzantów w Błódku i na Czartowym Polu, przy okazji podziwialiśmy także ruiny starej papierni. Następnie nasz rajd w leśnych odstępach poprowadził śladami Żołnierzy Armii Krajowej. Przeprawa nie była łatwa, przedzieraliśmy się doliną na wysokie wzniesienie. To nic, że ostatni etap trzeba było się wspinać na czworaka. Ważne, że osiągnęliśmy cel naszej wyprawy, weszliśmy do ziemianki z czasów II wojny. Mogliśmy na własne oczy ujrzeć Jakże zakamuflowane miejsce, gdzie przed laty ukrywał się porucznik Podkowa wraz z podwładnymi. Doświadczyliśmy w jakich warunkach żyli, gdzie uczyli się strzelać, opatrywać rannych, na co dzień żyć.

Inne zdarzenie miało miejsce podczas zimowej wycieczki po Zamościu. Na wystawie zorganizowanej w ratuszu przez Zamojskie Towarzystwo Fotograficzne z zainteresowaniem podziwialiśmy prezentowane zdjęcia. Zatrzymaliśmy się przed fotografią ukazującą grupę ludzi w Tatrach. Wysportowany, silny człowiek wnosi na własnych plecach niepełnosprawnego młodzieńca.

– O mój brat ! – zawołała uczestniczka naszej grupy. Szwagier ! – dodał jej mąż. I Następnie opowieści nie było końca. Dzielni ludzie, którzy zajmują się pomocą osobom niepełnosprawnym, mają wielkie serca, sporo siły i wytrzymałości, służą pomocą słabszym, nazywani są Szerpami Nadziei. Najczęściej są to harcerze, ludzie gór, wielu pasjonatów, ale również osoby, które na co dzień pracują z osobami z różnymi niepełnosprawnościami. Mogliśmy tez posłuchać opowieści Siostry Szerpa Nadziei jak pięciu dzielnych ludzi wnosiło chłopaka na Rysy. W czasie wyprawy na najwyższy szczyt Polski jeden z pięciu wolontariuszy nie miał już siły dalej iść, pomagać we wnoszeniu. Cóż było robić ? Wyruszyli dalej we czterech i zdobyli najwyższy wierzchołek w polskich górach. Co za satysfakcja, jak wielka radość dla Wszystkich i dla tych którzy wnosili i dla chłopaka, który sam nie miałby szans wejść na szczyt.

Zimowy rajd śladami „Wira” i „Podkowy”

W czasie drugiej wojny światowej, na Zamojszczyźnie prężnie rozwinął się ruch oporu. Najsilniejszą organizacją zbrojną była Armia Krajowa, która dzielnie broniła miejscowej ludności przed okupantem. Do najbardziej znanych i odważnych Partyzantów z pewnością możemy zaliczyć porucznika Konrada Bartoszewskiego „Wir” oraz Tadeusza Kuncewicza „Kmicic”, „Podkowa”. Konrad Bartoszewski to legendarny dowódca AK w rejonie Józefowa. Do jego słynnych akcji z początków wojny należy wysadzenie w grudniu 1942 r. linii kolejowej, na długości 50 metrów w okolicy stacji Krasnobród. Natomiast porucznik Kuncewicz w tym czasie wysadził most i wieżę ciśnień w miejscowości Ruskie Piaski. Działania te spowodowały 5 dniowe utrudnienia w kursowaniu niemieckich pociągów z bronią przeznaczoną na front wschodni. Obaj dowódcy AK wraz z żołnierzami często byli zmuszeni do ukrywania się przed niemcami w lasach odstępach Roztocza. W ostatnim czasie zostały zrekonstruowane dwa obiekty partyzanckie z czasów wojny: ziemianka „Wira” w okolicy Aleksandrowa oraz bunkier „Podkowy” koło Kawęczynka. Pod sam koniec stycznia 2024 wraz z młodzieżą z Lublina zorganizowaliśmy wyprawę śladami „Wira” i „Podkowy”. Po długiej i wyczerpującej trasie wiodącej leśnymi duktami, pośród topniejącego śniegu dotarliśmy do ziemianki, gdzie w czasie wojny ukrywał się porucznik Konrad Bartoszewski wraz z kolegami z leśnego oddziału.

W dalekich odstępach Puszczy Solskiej ukrywano również broń, organizowano szkolenia i ćwiczenia młodych żołnierzy. „Wir” to legenda zamojskiego podziemia, wielce zasłużony dla lokalnej społeczności. Gdy dnia 25 lutego 1943 roku przebywał w swym domu w Józefowie został zaskoczony, otoczony i aresztowany przez okupantów. Podporucznik Czesław Mużacz pseudonim „Selim” wraz z grupą AK-owcow z miejscowego posterunku żandarmerii zbrojnie odbił aresztowanych kilka godzin wcześniej Konrada Bartoszewskiego i jego zastępcę Hieronima Miąca, pseudonim „Korsarz”. Niestety Niemcy srogo zemścili się za tę i inne zbrojne akcję podziemia w Puszczy Solskiej. Następnego dnia przybyły do miasta oddział egzekucji karnej zebrał mieszkańców Józefowa na rynku, a przed szereg wyprowadzono rodziców i 18 – letnią siostrę „Wira”. Do dziś krążą opowieści, że Bartoszewski obserwował przez lornetkę z pobliskiego kamieniołomu co dzieje się na rynku i ledwie zdołał powstrzymać swych żołnierzy, którzy chcieli ruszyć z odsieczą. Dowódca wiedział, że nie mają szans z o wiele silniejszym przeciwnikiem a taka akcja przyniosłaby wiele niepotrzebnych ofiar. Tymczasem w Józefowie Niemcy z zimną krwią zabili jego rodziców i siostrę na oczach mieszkańców miasteczka. Bartoszewski bardzo niechętnie opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Miał głęboką traumę po rozstrzelaniu rodziców i siostry. Te tragiczne wspomnienia towarzyszyły mu przez całe życie Oto wspomnienia syna Konrada Bartoszewskiego Piotra: ” Pamiętam zdarzenie, gdy byliśmy w Górecku Kościelnym i tamtejszy ksiądz zapytał ojca o walki partyzantów. Ponieważ tata był polonistą, ale też łacinnikiem, zaczął odpowiadać po łacinie. Cały czas próbował chronić mnie, młodego chłopaka, przed okrucieństwami wojny „

Pod Osuchami 25 czerwca 1944 roku, największym boju partyzanckim na ziemiach polskich. Niemieckie oddziały otoczyły w lasach ponad tysiąc partyzantów. Części z nich, pod dowództwem „Wira”, udało się wyrwać z kotła. Po rozgromieniu partyzantów Niemcy zniszczyli ich leśne obozy.

Następnie wraz z młodzieżą wyruszyliśmy na kolejną wyprawę, tym razem celem był bunkier Podkowy. Trasa ta ciągnie się malowniczymi wąwozami oraz pnie wysoko w górę. Nie było łatwo, tym bardziej, że wędrówki nie ułatwiał wciąż jeszcze leżący śnieg. Ostatnie metry to bardzo stroma góra, którą w najtrudniejszym, bardzo śliskim odcinku można było pokonać jedynie …na czworaka, a słabszych trzeba było wciągać za ręce. Wreszcie po dłuższym czasie wędrówki dotarliśmy do bunkra znajdującego się na szczycie wzniesienia.

Jednym z ważniejszych dni z żołnierskich zmagań porucznika Tadeusza Kuncewicza był 26 lipca 1944 r. Tego dnia „Podkowa” wraz ze swoimi chłopcami z lasu wkroczyli do opuszczonego już przez Niemców Szczebrzeszyna. Dowódca wjeżdżał do miasta konno a jako jeden z pierwszych do Podkowy podszedł dr Zygmunt Klukowski, znany lekarz i działacz z lat okupacji. Oto fragment Dziennika doktora, 26 lipca : „Któraś z sióstr krzyknęła „nasi chłopcy idą!”. Rzuciłem wszystko i wybiegłem na ulicę przed szpital. Od strony Błonia w dwuszeregu szło dwudziestu kilku uzbrojonych młodych chłopaków w  mundurach z czerwonymi szalikami na szyjach, z biało-czerwonymi opaskami na lewym ramieniu. Ludzi ogarnął szał. Krzyczeli, płakali, rzucali kwiaty…
Pośpieszyłem na rynek. Tu przed ratuszem, od strony jak się wchodziło do żandarmerii uwijał się na koniu „Podkowa”, również w mundurze i z biało-czerwoną opaską, obwieszony kwiatami. Obok niego adiutant „Korczak”. Uściskałem „Podkowę”, z  największym trudem opanowując wzruszenie.”

{. Na ratuszu zawieszono biało-czerwoną chorągiew. Natychmiast kazałem zrobić to samo i  w  szpitalu mając zachowaną chorągiew przedwojenną. Po chwili „Podkowa” zjawił się w szpitalu zamierzając w naszej
kancelarii założyć swą tymczasową kwaterę”}

Stanisław Bizior „Eam” na rozkaz porucznika Kuncewicza zatknął biało-czerwoną flagę na ratuszowej wieży. Podporucznik „Eam”, który po wojnie dzielnie walczyli także z NKWD, Służbą Bezpieczeństwa czy MO został skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci. Bierut nie skorzystał z prawa łaski i wyrok wykonano. Doczesne szczątki „Eama” odnalezione zostały przez IPN dopiero w r 2017 na cmentarzu w Lublinie, odbył się pogrzeb a jego ciało spoczęło w kryptach Bazyliki św. Antoniego w Radecznicy. Z Podkową wiąże się jeszcze inna niezwykła historią, lecz o tym innym razem.

Akademia Zamojska

„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – do naszych czasów jakże ważne slowa, które skreślił Jan Zamoyski w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej w 1600 roku.
Już niebawem będziemy zwiedzać Akademię Zamojską z przewodnikiem! szczegóły: przewodnikzamosc@gmail.com.
Została powołana do życia w 1594 roku jako trzecia w Polsce po Uniwersytecie Jagiellońskim i Akademii Wileńskiej – uczelnia. Pierwsze zdjęcie przedstawia syna Jana Zamoyskiego Tomasza w sali odrestaurowanego gmachu starej Akademii. II Ordynat Tomasz to jeden z pierwszych absolwent zamojskiego Hippeum – tak swą szkole zwał jej założyciel kanclerz Zamoyski.


Nauka w dawnej Akademii.
Na pierwszy rok nauki przyjmowano chłopców w wieku lat 7 , na początku dzieci pochodziły przeważnie z rodzin szlacheckich, później ta reguła uległa zmianie i przyjmowano do nauki także zdolnych chłopców pochodzenia mieszczańskiego a nawet chłopskiego, Wśród studentów Akademii znajdziemy wielu przedstawicieli rodu Zamoyskich a także miedzy innymi ojca zwycięzcy spod Wiednia – Jakuba Sobieskiego, jak również syna zdobywcy Moskwy – Jana Żółkiewskiego. Akademia to „ukochane dziecko:” hetmana Jana Zamoyskiego, który bardzo o nią dbał, niekiedy osobiście prowadził wykłady, jeśli znalazł czas egzaminował, z pola bitew wysyłał listy do profesorów uczelni a nawet dobierał właściwe czcionki w drukarni. Tylko podczas pierwszego roku dzieci uczyły się języka polskiego, już na drugim roku rozpoczynały naukę łaciny i greki.wiecej na stronie www.PrzewodnikZamosc.pl lub podczas zwiedzania Zamościa. Obecnie – od kilku zaledwie dni – w gmachu dawnej Akademii mieści się I Liceum Ogólnokształcące im Jana Zamoyskiego

Niespodziewana, zimowa wycieczka po Zamościu

Wspomnienie wczorajszej, niespodziewanej wycieczki. Mamy czas kolędy, wizyty duszpasterskiej, więc udałem się do katedry po wodę święconą żeby ksiądz miał możliwość poświęcić dom i poblogoslawić. Gdy nabierałem wody przy wejściu do świątyni zagadnęła mnie pewna Pani, w jakim celu nabieram wodę? Po wytłumaczeniu dowiedziałem się, że u nich w Warszawie ksiądz w domu wodę święci, co u nas też się zdarza, lecz wyjątkowo. Okazało się że rodzinnie przyjechali do Zamościa aby zwiedzić to piękne, renesansowe miasto. Gdy dowiedzieli się, że jestem przewodnikiem po Zamościu najpierw na miejscu opowiedziałem o katedrze, o Janie Zamoyskim, o kryptach. Potem obejrzeliśmy sobie pięknie odnowioną, trzecią założoną w Rzeczypospolitej Akademię. Następnie podziwialiśmy obronne mury, które po wielokroć broniły grodu i jego mieszkańców przed wrogami Była też okazja do opowiedzenia najlepszych zamojskich anegdot i legend, po czym spacerkiem udaliśmy się na Rynek . Podczas naszego spotkania także usłyszałem wiele ciekawych informacji, gdyż wycieczka po Zamościu to świetna okazja na interesującą rozmowę. . Między innymi babcia Pani z Warszawy w czasie drugiej wojny brała udział w ratowaniu Dzieci Zamojszczyzny. Działo się to wówczas gdy pociąg z dziećmi wyworzonymi z Zamościa zajechał na dworzec w stolicy. Zwykli ludzie najpierw wynosili marte dzieci z pociagu gdzie Niemcy zgotowali im głód i chłód a następnie ratowali pozostałe dzieci, biorąc je do swych domów. Przypominamy sobie podobną scenę w filmie „Polskie Drogi” gdy Kuraś udzielał pomocy Dzieciom Zamojszczyzny. Zapłacił obsłudze pociagu i zgromadzeni na stacji ludzie zabierali dzieci z wagonów. Działo się tak nie tylko w Warszawie, ale także Siedlach, Garwolinie, Mińsku Mazowieckim i innych miejscach.

A potem Państwo pojechali na wyciąg narciarski, gdyz na Roztoczu można pojeździć na nartach: w Jacni, Chrzanowie i nie tylko .. Ach można też poślizgać się na lodowisku przed ratuszem. Pozdrawiam i zapraszam na wycieczki takze te planowane , niebawem rozpoczynają sie ferie, takze w naszym województwie, szczegóły uzgodnimy telefonicznie 509 338 939

Kolegiata zamojska

Na pomniku Jan Sariusz Zamoyski fundator kolegiaty pw. Zmartwychwstania Panskiego i św. Tomasza Apostoła.

Prace budowlane prowadzone byly w ostatnich latach XVI wieku. To zabytek architektury, świątynia typu bazylikowego, trójnawową z rzędem kaplic po jednej i drugiej stronie. Warto przypomnieć, ze w w dawnej kolegiacie kolejni ordynaci w specjalnych strojach pontyfikalnych składali przysiegę na wierność rodowego statutu. W tym kościele bardzo często miały miejsce śluby „władców” Zamościa. Natomiast pogrzeby kolejnych Ordynatow odbywaly sie w świątyni a ich doczesne szczatki pochowano w kryptach. Można zatem powiedzieć, że kolegiata dla rodu Zamoyskich odgrywała analogiczną rolę jak katedra na Wawelu dla rodziny królewskiej. Zwiedzanie z przewodnikiem www.PrzewodnikZamosc.pl

Wilki, Rysie… Niedźwiedzie na Roztoczu

Roztocze to piękna kraina przyrodnicza, która rozciąga się od Janowa Lubelskiego przez Szczebrzeszyn, Zwierzyniec, Krasnobród, Susiec aż do Lwowa – już poza granicami naszego kraju. Występują tutaj różne gatunki zwierząt, niektore z nich podlegają ścisłej ochronie. W tym wpisie wspominamy o drapieżnikach. Kilka kilometrów za Suścem udało się zaobserwować watachę wilków, w tym kilka młodych osobników, które wyraźnie wybrały się na polowanie…

W okolicy Narola i Werchaty zaledwie kilka dni temu dostrzeżone zostały rysie. To największe spośród dzikich kotów, żyjące w Polsce dziko na wolności. Na zimowy spacer po Puszczy wybrała się matka wraz młodym rysiem . Mniejszym spośród dzikich kotów żyjącym w Roztoczańskiej Puszczy jest żbik, także spotykany w naszych lasach.

Żbik foto A Horajski Żbik na Roztoczu

Na koniec rarytas. Kilka lat temu w okolicy Zwierzyńca para młodych ludzi spacerująca po lesie dostrzegła bardzo duże tropy pozostawione na śniegu. Chłopak przyjrzał się im i uznał że zapewne pozostawił je Yeti ! a dziewczynę niezbyt ten żart rozbawił. Postanowili czym predzej wrócić do do domu, później jednak zebrali się na odwagę i jeszcze raz udali się do lasu, w to samo miejsce. Tym razem uwiecznili ślady na zdjęciach a następnie wysłali je do Roztoczańskiego Parku Narodowego. Na początku pracownik Parku zlekceważył maila uważając, że to z pewnością głupie żarty. Potem jednak zajal sie ta sprawą, udał sie na miejsce pozostawionych śladów i rozszyfrował zagadkę – to wyraźnie były tropy niedźwiedzia. Niedźwiedź na Roztoczu ! Wielka sensacja. Na tej podstawie możemy uznać, że niekiedy te brunatne misie przywędrują do naszej Zielonej Krainy z pobliskich Bieszczad . Ale to nic dziwnego przecież mówi sie, ze Roztocze to małe Bieszczady.

Zdarza się, że głodna watacha wilków potrafi zaatakować samotnego niedźwiedzia, mimo że niedźwiedź jest o wiele silniejszy to w walce że stadem choćby tylko kilku osobników, może nie mieć szans….wiecej podczas zwiedzania Roztocza z przewodnikiem tel 509 338 939.