Wciąż trwa zima, zatem zaprezentuje zdjęcia z mojej zimowej wyprawy na zabużańską część Roztocza i okolic. Rozpoczynamy zwiedzanie Roztocza po stronie ukraińskiej i okolic, pojedziemy do miejsc których, jak myślę nie znamy a które były bliskie naszym dziadkom, babciom…zatem wyruszamy z Kowla
We Włodzimierzu Wołyńskim (gdzie najprawdopodobniej urodził się mój prapradziadek Wincenty) spotkałem Staruszka – Przewodnika. Chwilę później przemierzaliśmy razem ulice miasta, gdzie 220 lat wcześniej walczył z Rosjanami Tadeusz Kościuszko. Naszą wędrówkę rozpoczelismy od kościoła Św Anny, co możemy zobaczyć na fotografii…
Weszliśmy do cerkwi, tu spotykamy wiele starszych kobiet, palą świece, ołtarze przystrajają w kwiaty, klęczą, wytrwale modlą się. Piękny ikonostas, ładny ołtarz, inna wiara, siostrzana…Staruszki i młodsze Panie jak widać ubierają się jak przed laty nasze babcie, gdy patrze na to zdjęcie wzbudza we mnie sentyment i wspomnienie dawnych lat czyż nie?
Dobre ujecie „wiara siostrzana”. Wydaje nam sie ze jestesmy tak daleko od siebie, patrzac na nasze religie a przeciez tak blisko…
Ala nie o tym moj komentarz…(a moze jednak :)) O tym co mozemy zobaczyc bedac po „drugiej stronie”. Kilka lat temu bylam na wedrowce po Czarnohorze na Ukrainie. Mieszkalam w malej gorskiej chacie huculskiej polozonej na skraju jednej gory..(Chaty huculskie leza daleko od siebie, Huculi potrzebuja miejsca i powietrza wokol siebie..). Widoku nie da sie opisac, trzeba tam byc by poczuc krajobrazy gor, koni huculskich pasacych sie na poloninach, nieraz jakby szybujacych po nich…………
Pewnego wieczoru mialam odwiedziny pewnego polaka, ktory sprzedal swoja dusze Czarnohorze i osiadl w jednej z chat gorskich. Kuba pochodzi z Rzeszowa, jest swietnym muzykiem. Mial przy sobie gitare, nie trzeba bylo wielu prosb aby cos zagral…”Posypaly” sie piesni rosyjskie, ukrainskie, huculskie, polskie..Siedzialam przy piecu, patzylam w ogien ogrzewajacy izbe, w ktorej siedzielismy, sluchalam zaczarowana kompletnie. W pewnym momencie poczulam ze wszystko wokol mnie – atmosfera …Kuby piosenki – pelne powagi, bolu, dumy, milosci do swojej ojczyzny, swoich stron -, wystroj izby – jakze przypominajacy wystroj moich przodkow tych z Ukrainy i Polski – wszystko jakby zlaczylo sie w jedno. Poczulam ze jestem w domu. Ze mam bardzo bogaty, zlozony z wielu „warstw” kulturowych – dom. Lzy zaczely same z siebie splywac po policzkach…jakze My sami sobie utrudniamy czesto zycie, poprzez stawianie swoich kultur jako czegos wrogiego a nie bratniego czy siostrzanego…Mamy w sobie kulture barwna, piekna, zlozona. Nie zawsze wszystko, co jest zlozone na nia, nam sie podoba, ale jestesmy to my. Czy chcemy czy nie. Im szybciej to zaakceptujemy, polubimy, tym bardziej bedziemy zadowoleni..I moze bardziej tolerancyjni na to co obce…ale to juz inna historia…..
Anna